środa, 21 listopada 2012

Myszkowski w głośnikach…

To już mówi o mnie bardzo dużo… Zwykle dobra muzyka pobudza u mnie chęć do pisania, problem powstaje gdy jest za dobra, a zawsze jest dobra, każdy z was ma najlepszy gust muzyczny jaki znacie, więc ta jest diabelnie dobra, bo ja ją dla siebie wybrałam… i nagle myśli w głowie robi się zbyt wiele, gdy trafia do ciebie każdy pojedynczy znak, brzmienie słów i nut. O czym pisać? W głowie miesza się i kotłuje, huczy wietrzysko brzmień i sensów między moimi uszami. Przy takiej muzyce chce się pisać, ale się nie da, mnie nosi by wypruwać swoje ja i przekładać je na język ludzi, przetwarzać na słowa, ale pisać nie potrafię. A w ciszy… niechęć, znudzenie, nic.
Będę pisać o wszystkim i o niczym, nie jestem nikim wyjątkowym i te wpisy też nie będą wyjątkowe… ostatnio nie jestem nawet tym kim chciałabym być, choć przecież sama o tym decyduję, przez jakiś czas chyba bałam się być sobą, a właśnie postanowiłam przestać nie czekając na żadną specjalną okazję, żaden koniec świata. Za długo trwałam w byciu dla kogoś innego zamiast żyć po prostu dla siebie, to będzie zdrowsze dla nas obojga, bo jak nieszczęśliwa mam uszczęśliwiać drugą osobę?
To nie będzie pamiętnik, choć cała ta pisanina przekształci się pewnie w przepotwarzający się twór osobistych wynurzeń i powolny proces starań dotyczących zaakceptowania siebie, co ja bredzę, nigdy nie zaakceptuję siebie takiej jaka jestem, potrzebuję zmian, pierwsza zmiana to ta pisanina, będę pisać choćby na siłę, powinnam się zmuszać i pędzić z kolejnymi rozdziałami „umartej” wpół powieści, ale jestem na dnie dna, więc małymi kroczkami, z dna robię pierwszy mały zryw w kiczowatą twórczość blogową. Nie, nie uważam, że blogowanie jest kiczowate, proste i płytkie, po prostu moje takie będzie. To ja, zwykła dziewczyna, która ma za dużo czasu, więc za dużo myśli, a z myślenia to tylko depresja, więc powoli zmuszam się do działań, najprostszych, choćby takich, by opisać jakąś prostą myśl, by już więcej nie tkwiła w mojej głowie i swoim snuciem się nie zakłócała impulsów podrywających mnie do czegokolwiek innego. Myślenie, rozmyślanie, marzenie zmieniły mnie w smętnego i smutnego człowieka, któremu nic się nie chce. Jestem dziś desperatką która będzie robić cokolwiek i na siłę byle się z tego wyrwać, choćby miała pisać wiersze o niczym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz