Proces przenosin aż dwóch notatek (szaleństwo) z
poprzedniego bloga zakończony spektakularnym sukcesem i zwycięstwem, o tak, i
ta marna rzecz jest chyba najbardziej dojebaną akcją dnia dzisiejszego, smutne…
Idę zaraz na zajęcia, jak zwykle nieprzygotowana, przyjmę te kilka krzywych
spojrzeń nadgorliwego wykładowcy nie przejmując się – czyli tak jak zawsze, wrócę
późno, pójdę spać… A życie zacznie się jutro, dziś jest okresem przejściowym
potrzebnym na wyspanie się i ogarnięcie, po wczoraj, które to dało mi dużo piwa
i dużo ważnych rozmów. I jeśli teraz wreszcie się nie obudzę, to już nie wiem
kiedy, nie mogę żyć od wakacji do wakacji, od wyjazdu do wyjazdu, trwając
pomiędzy tym w takim rozmemłanym uśpieniu. Muszę to wypełnić czymś, choćby
kiczowatą pisaniną tegoż bloga i emocjonalnym wysrywaniem się w eter. Nie
twierdzę, że to głupie, tylko… w moim wykonaniu pewnie tak będzie. Ale będzie,
coś musi być, nie chcę się znów obudzić za późno, nie mogąc znów niczego zrobić
na czas, przez to, że przespałam, wynudziłam i snułam się przez kilka
wcześniejszych miesięcy. Trzeba napierdalać i chuj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz