środa, 21 listopada 2012

Rikitiki!

Proces przenosin aż dwóch notatek (szaleństwo) z poprzedniego bloga zakończony spektakularnym sukcesem i zwycięstwem, o tak, i ta marna rzecz jest chyba najbardziej dojebaną akcją dnia dzisiejszego, smutne… Idę zaraz na zajęcia, jak zwykle nieprzygotowana, przyjmę te kilka krzywych spojrzeń nadgorliwego wykładowcy nie przejmując się – czyli tak jak zawsze, wrócę późno, pójdę spać… A życie zacznie się jutro, dziś jest okresem przejściowym potrzebnym na wyspanie się i ogarnięcie, po wczoraj, które to dało mi dużo piwa i dużo ważnych rozmów. I jeśli teraz wreszcie się nie obudzę, to już nie wiem kiedy, nie mogę żyć od wakacji do wakacji, od wyjazdu do wyjazdu, trwając pomiędzy tym w takim rozmemłanym uśpieniu. Muszę to wypełnić czymś, choćby kiczowatą pisaniną tegoż bloga i emocjonalnym wysrywaniem się w eter. Nie twierdzę, że to głupie, tylko… w moim wykonaniu pewnie tak będzie. Ale będzie, coś musi być, nie chcę się znów obudzić za późno, nie mogąc znów niczego zrobić na czas, przez to, że przespałam, wynudziłam i snułam się przez kilka wcześniejszych miesięcy. Trzeba napierdalać i chuj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz