sobota, 15 grudnia 2012

Bo Rezo jest z hodowli, a Mela jest malutka!

Moje życie jest ostatnio tak samo logiczne jak tok rozumowania tego argumentu, który miał bronić psa przez zmianą imienia. Jest więc pies, i pies jest malutki i stanęło na tym, że ma na imię Mela. Malutka Mela przyszła do nas, lub raczej rozstała przyniesiona ze schroniska,  więc jesteśmy od teraz razem, my, malutka i jej kupki, też na razie malutkie. I do domu wrócił spokój i normalość, wesołe szczekanko, pazurkowe cykcykanie po podłodze, huśtający się ogon, na końcu tego ogona buja się dusza naszej kochanej Kleo, ucieszona psia dusza, że po jej „wyjechaniu na wakacje” nasze serca nie zamknęły się na zawsze i że jej malutka psia siostrzyczka ma teraz dom, własny kocyk, miseczkę i ma to co najważniejsze, miłość, a nie tylko kawałek zimnej podłogi w schronowym boksie. „Kocham Cię Kleo” - powtarzam teraz jeszcze częściej, w niebo, w przestrzeń, i przytulam Melę, i czuję Kleo, która przychodzi i wciska się obok, ale wcale nie jest nam ciasno, Klełowa dusza jest teraz jeszcze mniejsza niż malutka Mela i choć waży zaledwie parę gram to ciepełko bije z niej ogromne… i tak się tulimy razem.  Kleo nie jest zazdrosna, wie, że ją kochamy, i że kochamy  też Melę, ale to inny piesek i zupełnie inna miłość, osobna miłość, ta dla Kleo się nie skończyła i nigdy się nie skończy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz